Brexit a sprawa polska

Na naszych oczach Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej. 29 marca będzie dniem historycznym, bo do tej pory do Unii tylko się wchodziło, a teraz ważny europejski naród pokazuje, że można z niej też wyjść.

Brytyjski parlament odrzucił układ wynegocjowany przez rząd jako zbyt defensywny i nazbyt ustępliwy wobec unijnych negocjatorów. To jednak nie zatrzyma Brexitu, a może uczynić go twardszym dla obu stron, bo ani Londyn, ani Bruksela nie chcą dalszych ustępstw.

Przy okazji widać, jak silny jest brytyjski parlamentaryzm i jaka moc płynie z indywidualnego mandatu parlamentarzysty wybranego w jednomandatowym okręgu wyborczym. Konserwatywni uniosceptycy obalili deal własnej premier, uznając go za niezgodny z interesem narodowym. U nas przecież zadziałałaby poselska maszynka i kilku partyjnych przywódców łatwo dysponowałoby głosami setek posłów i senatorów.

Czy jednak Brexit jest dobrym przykładem dla Polaków? Dobrym, bo pouczającym. Wielka Brytania rzucana jest na kolana przez eurokratów, którzy przecież zmuszali Brytyjczyków do niejako pozostawienia w Unii Europejskiej istotnej części kraju, jaką jest Irlandia Północna. To tak, jakby powiedzieć Polakom, że mogą wystąpić z Unii, ale Wrocław i Szczecin w niej pozostaną.

Co więc z tego wynika? Skoro Brytyjczycy ze swoją silną gospodarką, powiązaniami transatlantyckimi i dzielnym narodem są traktowani tak źle, to znaczy, że Polacy byliby potraktowani jeszcze gorzej. To widać gołym okiem i dlatego założyciel Federacji dla Rzeczypospolitej, poseł Marek Jakubiak, wcale nie opowiada się za Pol-exitem, czyli polskim wyjściem z Unii Europejskiej. To byłoby działanie nieodpowiedzialne i w konsekwencji szkodliwe dla naszego kraju. Gdyby nie władza komunistów po roku 1945, to przecież wolna Polska byłaby zapewne w gronie krajów założycielskich powstających wspólnot europejskich. Wtedy na przykład generał Anders jako premier polskiego rządu podpisywałby ówczesne Traktaty Rzymskie.

Jednak Brexit może i powinien być szansą dla Polaków. To dobry moment, żeby powiedzieć Unii Europejskiej: cenimy to, co dobre, ale żądamy zmiany tego, co złe!

Co to znaczy w praktyce? Zgodne z ludzkimi i gospodarczymi potrzebami są słynne cztery swobody, stąd pełne poparcie dla czterech swobód (przepływu osób, usług, towarów i kapitału) w Europejskim Obszarze Gospodarczym. Skoro mamy pozytywny stosunek do współpracy narodów europejskich, to Polska powinna mieć swoje miejsce w Unii Europejskiej budowanej wedle zasady pomocniczości (subsydiarności): tyle Unii Europejskiej, ile trzeba wypracować w przestrzeni międzynarodowej i ile konieczne dla interesu narodowego.

Jeżeli trzeba stosować wspólne normy techniczne czy przemysłowe, wypracowujmy i stosujmy je. Jeżeli wspólna polityka rolna może służyć polskim rolnikom, uczestniczmy w niej na równych zasadach. Jeżeli Polsce należą się fundusze strukturalne, nie dajmy ich sobie odebrać i budujmy także na nich siłę polskiego kapitału.

Co jednak narodowe, musi pozostać narodowe zgodnie z pryncypium suwerenności. Jako państwo nie możemy wyrazić zgody na zastąpienie Rzeczypospolitej Polskiej superpaństwem unijnym, dlatego nie możemy zgodzić się na wspólną armię unijną czy też unijną harmonizację systemów podatkowych i ubezpieczeń społecznych. Polskie prawo konstytucyjne musi być wyżej w hierarchii źródeł prawa niż prawo unijne, zresztą zgodnie z doktryną Republiki Federalnej Niemiec. Europejskie trybunały nie mogą dyktować nam, jak żyć w swoim własnym kraju o niepowtarzalnej historii i kulturze. Trzeba także respektować uchwałę Sejmu RP z roku 2003 w sprawie suwerenności polskiego prawodawstwa w dziedzinie moralności i kultury, a wobec trwale pozostawać poza bardzo wieloznaczną Kartą Praw Podstawowych, w czym akurat zgadzali się także premierzy Kaczyński i Tusk.

Decyzja co do wspólnej waluty ma ogromną wagę polityczną i gospodarczą, więc może być podjęta, na tak lub na nie, tylko w ogólnonarodowym referendum i następnie poprzez zmianę Konstytucji RP kwalifikowaną większością 2/3 głosów sejmowych i senackich.

Miejsce Polski oczywiście nie jest pod Uralem tylko w Europie Wolnych Narodów, do której drogą jest Traktat Suwerennościowy odbierający istotną część władzy Komisji Europejskiej i przywracający ją Państwom narodowym, czyli nowy unijny traktat obalający Traktat Lizboński. W Europie Wolnych Narodów nie mogą rządzić federalni eurokraci i anonimowi urzędnicy, bo Europa należy do narodów.

Polacy są wielkim europejskim narodem. Wraz z chrztem Polski weszliśmy do Europy przed ponad tysiącem lat. Nie dajmy się teraz byle komu wpędzić do kąta, ale skutecznie walczmy o nasze zasady i nasze interesy.

Artur Zawisza